Chociaż za oknem wyczuwam pierwsze oznaki jesieni to na blogu
zagości dziś lato. Niestraszne mi grube swetry, ciężkie buty i wszechobecne
zimne powietrze, gdy w kuchni gości jeden przystojniak. Zakręcony i zimny.
Mieszanka wybuchowa, która finalnie funduje mi świetny humor, a dodatkowo
gwarantuje piękne letnie kolory w kuchni. Dodajmy do tego zabawną szklankę i
uśmiech od ucha mamy pewny. O kim mowa? O Panu Koktajlu. Szarmancki dodatek
moich letnich wojaży w ogrodzie, gdzie poza ogromnym upałem i szczekającym psem
nie było nikogo. No, czasami dochodził do nas strój kąpielowy i letnia
opalenizna. Razem tworzyliśmy zgraną paczkę, jednak część z nich musiała już
wyjechać, pozostał tylko czworonóg i On.
Za co go lubię? Dosłownie za wszystko. Zacznę od tego, że
szybkość przyrządzenia napoju bogów jest bliska szybkości światła. Nie żartuję
;) Wrzucam owoce do robota kuchennego pochłaniając przy tym niemałą ilość
fruktozy, zalewam maślanką i jogurtem naturalnym. Naciskam JEDEN przycisk i po
30 sekundach mój towarzysz jest gotowy. Zwróciliście kiedyś uwagę na to w jaki
sposób koktajl przelewa się do szklanki? Robi to zupełnie inaczej niż sok, woda
czy herbata. Miliardy kolorowych drobinek wydają charakterystyczny dźwięk,
którego nawet nie umiem nazwać. Nieco ciężki, ale jednocześnie płynny i
delikatny. Myślę, że obroniłam go, jeśli chodzi o szybkość przygotowywania,
więc teraz pora na smak. Opowiem Wam z własnego doświadczenia, ponieważ ZAWSZE
robię go z owoców leśnych – maliny, jeżyny czy borówki/jagody (jak kto woli).
Po pierwszym łyku wyczuwam mleczny smak maślanki, która dodatkowo dodaje
specyficznego zapachu w całej kuchni. Im dalej w las tym więcej.. owoców. Tak
właśnie! Z każdym następnym łykiem wyczuwam coraz intensywniejszą nutę głównych
bohaterów koktajlu. Delikatny posmak maślanki połączony z kwaskowatymi owocami
daje mieszankę wybuchową. Dlaczego akurat taką? Odpowiedź jest prosta – moje kubki
smakowe wariują.
Złapałam się na tym, że lubię w tym napoju również to, że
jego faktura jest taka nieregularna. Często wpadam na kawałki owoców, których
nie udało się zmiksować. Dla jednych jest to zapewne uciążliwe, jednak ja
należę do osób, które lubią wiedzieć co jedzą/piją. Może właśnie dlatego
poświęciłam mu osobny wpis.. uważam, ze wiele osób nie docenia tego napoju.
Koktajl w polskich domach powstaje najczęściej wtedy, gdy „owoce nie nadają się
do niczego innego”, a szkoda.
Jaki jest Wasz ulubiony koktajl? Mój przedstawiłam na zdjęciu
– jeżynowy.. kwaśny o intensywnym kolorze. Takie małe dzieło sztuki ;)
Nie ma to jak smak lata, gdy za oknem już nieco chłodniej i tak jesiennie ;-)
OdpowiedzUsuńTo prawda ;)
UsuńŚwietnie piszesz :) Uwielbiam koktajle.
OdpowiedzUsuńDziekuję, to motywuje!
UsuńLaura, czy ty wiesz jaką ty krzywdę mi robisz wrzucając tu te pyszności :)?! Niedługo przestanę tu zaglądać bo tylko smaka robisz :) ja najbardziej lubię klasyczny, z malin lub truskawek, lub malin i poziomek :)
OdpowiedzUsuńPrzestań! Dopiero się rozkręcam! :))
UsuńTen koktajl wygląda tak pięknie, że ślinka sama cieknie :)
OdpowiedzUsuńMalinowy, truskawkowy lub jagodowy, zdecydownie. Nawet nie muszą mieć innych dodatków, wystaczy tak lub inaczej ukwaszone mleko. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń