Będąc w ostatni weekend na weselu
przyszłej szwagierki postawiłam sobie pytanie. Jedno jedyne, które zmusiło mnie
do myślenia – co sprawia, że lubię zamknąć się w kuchni i gotować. Dlaczego
akurat postawiłam sobie to pytanie na góralskim weselu? Ano dlatego, że tam
mogłam robić to, co kocham – jeść, a przy tym nie zużywać zbędnych zapasów
energii. Ktoś upiekł doskonałe roladki, ktoś inny je przyniósł, a na końcu
jeszcze wymienił talerz na czysty. Nie musiałam po wszystkim sprzątać, myć
naczyń ani stresować się czy aby na pewno porcje są odpowiednie.
Myślałam, myślałam i wymyśliłam.
Do gotowania ciągnie mnie cała kuchenna otoczka, o ile coś takiego istnieje.
Lubię ładne garnki, które oprócz spełniania swoich podstawowych funkcji
posiadają również walory estetyczne. Nie wyobrażam sobie gotowania parówek czy
pieczenia fritaty (którą zresztą zrobiłam dzisiaj na obiad) w starych i
poobdzieranych garach.
Szaleję, gdy mam do dyspozycji
komplet gustownych sztućców, które pozwalają mi cieszyć się z krojenia czy
nabijania kolejnych kawałków pomidorków koktajlowych.
Nie wyobrażam sobie życia bez
drewnianych łyżek, które chronią moje dłonie przed niepotrzebnymi poparzeniami.
Dzięki nim mogę oszczędzić swoim współlokatorom niecenzuralnego słownictwa,
które jest wtedy nieodłącznym elementem!
No i meble.. kuchnia musi być wyjątkowa.
Nie wyobrażam sobie, żeby w moim domu to pomieszczenie zostało potraktowane jak
każdy inny pokój. Doskonale wiem jaka będzie, ale póki co wolę nie wiedzieć ile
ucierpi na tym budżet.
Dlatego, jeśli miałabym wskazać
jedno miejsce, w którym najbardziej lubię gotować wskażę kuchnię rodziców.
Posiada ona dokładnie to, czego potrzebuję do gotowania – duszę! Nie wyobrażam
sobie lepszej przestrzeni do spełniania swoich kulinarnych fanaberii.
A jak sprawa ma się u Was?
Przywiązujecie wagę do tego jak wygląda kuchnia czy jest Wam to zupełnie
obojętne?
jebi* mnie to jakie mam garnki, meble, łyżki- drewniane, metalowe, plastikowe, chustki, szmatki, talerze, patery, szklanki, kubki etc...Jak jestem głodna- IDĘ I ROBIĘ SOBIE JEŚĆ. Zwyczajnie. IDĘ- WYCIĄGAM- ROBIĘ-WPIER...JEM.
OdpowiedzUsuńpowiem Ci, że nawet trochę przywiązuję wagę do wyglądu kuchni. Mieszkam wciąż z rodzicami i jestem w stanie powiedzieć, że ta kuchnia mnie strasznie denerwuje, mało miejsca ma i ogółem jakoś mało przemyślana była ta kuchnia , ale narzekam może tylko dlatego, że uwielbiam oglądać gazety w wystrojami wnętrz i napatrzyłam się na inne, bardzo funkcjonalne i ładne kuchnie :D Bardzo smakowicie wygląda to jedzonko na drugim obrazku z serduszkami ... to marchewka ? :D
OdpowiedzUsuńZgadza się :)) Marchewka w naszym domu również jest traktowana z miłością!
UsuńJa dopiero teraz w nowym mieszkaniu czuję się w kuchni naprawdę dobrze. W końcu mam tyle miejsca ile chcę i mogę spokojnie gotować :)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie samo zdanie jak Ty :) uwielbiam kiedy coś oprócz tego, że spełnia swoje zadanie ładnie wygląda. Kuchnia powinna mieć duszę.
OdpowiedzUsuńNie mam jeszcze własnej kuchni, gotuję w kuchni mojej mamy. Ale w głowie moja wymarzona kuchnia już jest ;)
OdpowiedzUsuń